Wakacje.
Mijają za szybko i stanowczo są za krótkie. W tym roku
spędziliśmy dwa cudowne tygodnie na Greckiej wyspie Corfu. Pogoda
byłą jak marzenie. Przynajmniej moje 40 stopni w dzień, a 35 w
nocy :).
A
jak to się stało że tam wylądowaliśmy? Mąż mój miał
spotkanie w Carrefour Wileńska, a na parterze znajduje się biuro
Itaki. Poszedł wybrał parę ofert i przyniósł je do domu.
Na następny dzień poszliśmy razem i wybraliśmy co innego :P Czemu
akurat Corfu? Bo w ofercie all inclusive Hotelu Mareblue były lody
dla dzieci :P
Bardzo
obawiałam się lotu z dziećmi. A w tamtą stronę przebiegł super,
dzieci padły. Adi jeszcze przed startem, a Eliza 5 minut po :D
gorsza była podróż powrotna Adi miał nad energie, bo już
nie mógł doczekać się powrotu do domu. Bardzo stęsknił
się za psem i dziatkami (w tej właśnie kolejności :P). Wylot z
Warszawy był o 3 w nocy na miejscu w hotelu byliśmy około 8.
Rezydentka od razu zaprowadziła Nas na śniadanie, o 13 dostaliśmy
swój pokój. A do tego czasu siedzieliśmy nad basenem,
bo synek bardzo nalegał więc jak mogliśmy odmówić.
Obsługa
hotelu była cudowna, kelnerzy na stołówce wykonywali swoja
racę zamiłowaniem, a do tego zawsze trafiali się nam bardzo
przyjaźnie nastawieni. Ponadto kilku widać było że bardzo lubili
dzieci i zawsze byli chętni do pomocy. Co do posiłków, każdy
znalazł coś dla siebie. Jedzenia było masę i pysznego. Do
śniadania były ciasta typu „piaskowe” i owoce, a na obiad i
kolację były torty, ich typowe ciastka i masę najróżniejszych
ciast. Ponadto galaretki, budynie i lody. Można było zjeść nad
basenem bądź w klimatyzowanej stołówce. Nad basenem od
godziny 10 do 19 też były lody, od 12:30 do 16:00 można było
zjeść frytki i tosty, a do 16 do 17 było ciasto. Więc nie szło
umrzeć z głodu :) A picie? Od 7:30 do 24 można było się
częstować napojami bezalkoholowymi, a na drinki trzeba było
poczekać do 10:30. Największą frajdą były dystrybutory podające
picie. Nasz Adi zajął się donoszeniem picia :P
Na
terenie hotelu znajdowały się trzy baseny. Pierwszy przy głównym
budynku był średniej wielkości, ale był to basen relaksujący. I
obowiązywał zakaz wstępu dzieciom i wózkom. Do tego również
był zakaz pływania, można było sobie w nim siedzieć. Dalej na
samym końcu terenu z pięknym widokiem na morze i Albanię
znajdowały się dwa baseny jeden duży, drugi mały. Jak można się
domyśleć mały był to brodzik o głębokości 60 cm, duży w
najgłębszym miejscu miał 140 cm. Największy szok jaki przeżyłam
to zajmowanie leżaków. Jeśli mój nie poleciał przed
śniadaniem zająć nam miejsce to po nie miało sensu już iść.
Choć nie wszystkie miejsca miały swoich właścicieli, to i tak na
leżakach leżały ręczniki niekiedy pilnując pustych miejsc cały
dzień.
Nad
basenem odbywały się gry dla dzieci i dorosłych, oraz był klub w
którym animatorki zajmowały się dziećmi a wieczorami była
dyskoteka ze Scooby - Doo.
Pokój
Nasz znajdował się w tak zwanej „pół piwnicy”. Każdy
pokój w wyposażeniu miał klimatyzację, sejf (za dodatkową
opłatą), lodówkę, telewizor, czajnik na prąd, papier
toaletowy, ręczniki, podajniki z mydłem w płynie i miliony mrówek.
Codziennie prócz niedzieli przychodziła pani sprzątająca i
wymieniała ręczniki. Bardzo miły akcent, to ciasteczka w dniu urodzin. Akurat gdy byliśmy na wakacjach Adi obchodził swoje 7 urodziny i dostał od hotelu typowe ciastka Greckie.
Pierwszy
tydzień leżeliśmy nad basenem (tak, tak marzyło mi się :p), a
dzieci w basenie. Choć Eliza potrzebowała 4 dni, by wejść samej
bez płaczu do wody. Za to zaczęła wychodzić z płaczem. No coś
za coś. W drugi czwartek wybraliśmy się na wycieczkę do
Błękitnej Laguny. Było super cały dzień na statku. Popłynęliśmy
do Epiru (kontynentalna cześć Grecji). I wypływając z zatoki
mieliśmy okazję podziwiać Stare Miasto, co natchnęło Nas na
drugą wycieczkę by obejrzeć je z bliska :) Pierwszy postój
zaliczyliśmy w Platorii, gdzie podziwialiśmy przepiękne jachty
oraz Adi zaliczył oczywiście kąpiel w morzu. Kolejny postój
był w zatoce Piscine gdzie podobno kręcono fragmenty „Błękitnej
Laguny”. Chłopaki popływali w pięknej błękitnej wodzie, a ja
porobiła malownicze fotki. Po drodze zatrzymaliśmy się przed
gigantyczną grotą zwaną Sivota, która stanowiła kryjówkę
dla łodzi podwodnych w czasie drugiej wojny światowej. Ostatni
postój był w miejscowości o tej samej nazwie Sivota. Złapał
Nas tam niewielki deszczyk, a że było gorąco dzieci z
przyjemnością biegały po nim. Podczas rejsu dostaliśmy obiad
pyszne souvlaki, cacyki, sałatka grecka i dla dorosłych białe
wino, a dla dzieci sok.
W
sobotę wracaliśmy do domu, a raczej w niedzielę bo o 3 w nocy
mieliśmy wylot więc wybraliśmy się sami wypożyczonym samochodem
do stolicy Corfu (trasa banalnie prosta). Zwiedziliśmy stare miasto,
które przesiąknięte było Wenecką kulturą. Na przykład
wąskie uliczki i strome schody. Zwiedziliśmy również starą
i nową twierdzę oraz kupiliśmy pamiątki, których tak ja i
u Nas na starówce są tony.
Ponadto zaliczyliśmy spacer po starej i nowej twierdzy.
„Stara
Twierdza (Paleo Frodrio) jest symbolem miasta i wyspy. Najstarsze ze
znanych fortyfikacji założono w VI w. na gruzach dawnego
korynckiego miasta Palaiopolis zniszczonego przez Gotów.
Jednak najstarsze fragmenty budowli, jakie teraz można zobaczyć,
pochodzą z połowy XII wieku, czyli z czasów cesarstwa
bizantyjskiego. W XV w. Wenecjanie pobudowali nowe mury i wykopali
fosę obronną - Contrafossę, która stanowi malowniczy
element obecnego krajobrazu. Dalsza przebudowa miała miejsce w
latach 1558-1588 - wtedy to wybudowano fortyfikacje, które
zachowały się do dziś. Ostatni obiekt wznieśli Brytyjczycy w
latach czterdziestych XIX wieku wewnątrz Starego Fortu. Był to
neoklasycystyczny kościół św. Jerzego.
Od strony
wschodniej do twierdzy wchodzi się z Esplanady. Wartownia z prawej
strony głównego budynku mieści kolekcję bizantyjską miasta
Korfu z mozaikami i rzeźbami z bazyliki Palaiopolis. Zgromadzono tam
fragmenty fresków z kościoła św. Mikołaja w Kato
Korakiana. Za mostem jest kościół karmelitów pod
wezwaniem św. Madonny. Na zamek „Castel a Terra" z małą
latarnią morską można dostać się wspinając się stromym
podejściem obok weneckiej wieży zegarowej. Z wysokości 72 m
rozciąga się oszałamiający widok na miasto Korfu i górę
Pantokrator.
Stary Fort jest czynny codz. 8.00-19.00 (wstęp
wolny), a przez większość wieczorów odbywają się w nim
pokazy „światło i dźwięk".”
Przed ostatnie zdjęcie obrazuje co można znaleźć na poboczach drogi wyspy. Dla mnie osobiście to szok. nie tylko zwykłe śmieci, a i stare samochody czy nawet maszyny naprawiające drogę. Jak się dobrze przyjrzycie to widać w białym aucie na przedniej szybie bluszcz :P
A
i praktyczna wskazówka na koniec warto mieć ze sobą dla
dziecka picie w butelce po Kubusi waterrr, wtedy nie każą wyrzucić
i nie zabiorą. Bo nie wiedzą co to jest :p